Ekspedycja jaskiniowa w Grecji 4 -14 kwiecień / Penetracja Arcadio Chorio
Na naszą wielką wyprawę do Grecji wyruszyliśmy partiami - Andrzej już w niedzielę 3.4 wyjechał od siebie, a Misio dopiero 4.4 dotarł z Głogowa do Wiednia w godzinach popołudniowych. W ostatniej chwili przypomnieliśmy sobie, że trzeba wyrobić zieloną kartę na Serbię, więc wyjazd się troszkę opóznił...
Potem w trasie spędziliśmy wiele godzin, na szczęście i o dziwo bez żadnych przygód. Zazwyczaj zawsze coś się dzieje, a tym czasem było nad wyraz spokojnie. My z Misiem zrobiliśmy sobie przerwę na spanie w Serbii w bardzo fajnym hotliku przy autostradzie, a Andrzej i na Węgrzech i w północnej Grecji. 5.4 spotakliśmy się wszyscy wreszcie w naszej kwaterze w Tiros, nieopodal pierwszej jamy, którą planowaliśmy odwiedzić- Arcadio Chorio.
Po krótkiej nocy i pysznej jajecznicy Made by Andrzej pojechaliśmy do jamy. Droga była bajecznie piękna, pogoda dopisała i mieliśmy świetne humory.
Szczęście, że mieliśmy pinezkę z zeszłego razu. Arcadio Chorio, ta jaskinia znajduje się przy plaży, w małym lasku. Prowadzi do niej pozarastana ścieżka, a całość jest zagrodzona. Na szczęście Greccy koledzy podpowiedzieli nam, jak tam dotrzeć;)
Zaczeliśmy przygotowania. Z planu od kolegów wiedzieliśmy, że będzie dosyć
głęboko, bo do około 47m., jeżeli nie zejdziemy Drop Offem jeszcze niżej....
Zdecydowaliśmy się na powietrze jako gaz denny w trzech butlach, oraz tlen jako gaz dekomresyjny. Całe szczęście, że Andrzej przywiózł ze sobą zapas tego drogocennego gazu, ponieważ z Grecji na
prowincji trudno o tego typu luksusy. Ja z Misiem na twinach, a Andrzej w swoim ukochanym SM;)
Logistyka jak to zwykle bywa w nurkowaniu jaskiniowym, do najłatwiejszych nie należała. Wejście do naszej jamy znajdowało się z jeziorka otoczonego z każdej strony stromymi skałami. Na dół prowadziła stroma, skalna ścieżka. Trzeba było znieść nią na dół stage i przymocować je na lince żeby na nas spokojnie poczekały.
My z Misiem zdecydowliśmy się na skok ze skarpy do jeziorka. Nie uśmiechało mi się schodzić w Twinie i sucharze po skałach. Andrzej elegancko zszedł na dół i spokojnie poprzypinał swoje flaszeczki. Niby spokojniej, ale czy fajniej?;);) Ja tam uwielbiam takie akcje jak skoki z wysokości i ten w Twinie też był ekstra!!!
Po safty drill na powierzchni, omówieniu limitów i przypomnieniu planu penetracji przystąpiliśmy do akcji. Tutaj się zatrzymam na chwilkę. W każdej swojej ekipie bardzo dbamy, żeby było grubo, ale przede wszystkim bezpiecznie!!! Szczegółowy plan, przestrzeganie limitów i świetne zgranie pozwalają zminimalizować ryzyko, które w nurkowaniu jaskiniowym zawsze występuje;)
W każdym razie przystąpiliśmy do akcji! Wyposażeni w fajne światło Video 18 000 lumenów (nie jesteśmy ani fotografami, ani kamerzystami, więc wzieliśmy jedno światło i kamerkę Go Pro) od naszego sponsora- Hi Max zanurkowaliśmy.
Jako leader nie musiałam rozkładać poręczy, ponieważ zostawił ją dla nas Erikos, który z kolegą nurkował tam 3 tygodnie temu przed nami i poinformował mnie, że zostawił linkę od powirzchni. Dziękujemy;) My tylko oznaczyliśmy ją swoimi markerami, przed wpłynięciem na poręczówkę jaskiniową.
Wejście do korytarza jaskiniowego rozpoczyna się dopiero na głębokości około 27 metrów. Ponieważ spływa się dosyć wąską studnią, więc trudno zrobić depozyt tlenowy w okolicach deko na 6m. My zdecydowaliśmy się zostawić tlen dopiero na 27m. przy rozpoczęciu trasy jaskiniowej.
Jaskinia jest naprawdę piękna i można ją porównać do Cenot w Meksyku. Znajdują się tam formacje stalaktytów i stalagmitów. Nawigacja jest bardzo prosta i poza jednym skrzyżowaniem typu T, żadnej skomplikowanej nawigacji tam nie ma.
Przepłynięcie całości zajęło nam około 50 minut, ale ponieważ nurkuje się głównie na głębokości 40 metrów z hakiem ( u mnie najniżej było 46 m) więc wpada dekompresja, około 30 minut w naszym przypadaku. Deko robi się w studni, gdzie nie ma dużo miejsca, więc do jamy powinna wchodzic maksymalnie jedna ekipa 3 osobowa na raz, ponieważ i w takim składzie robi się ciasno na przystankach.
Pierwszy dzień wyprawy należał do bardzo udanych. Po skończeniu nurka wybraliśmy się w drogę do naszego miejsca docelowego, czyli jamy Drakos i Selinitsa;)
Comments